Nowa strona internetowa

sobota, 17 września 2011

(Zd)radziecki cios w plecy

Data 17 września z pewnością jest znana i bliska sercu nie jednemu Polakowi. Naturalnie za sprawą 17 września roku 1939, który to dzień przyniósł agresję Związku Sowieckiego na walczącą z hitlerowskimi Niemcami Drugą Rzeczpospolitą. Wymiar i późniejsze konsekwencje jakie niósł ten fakt dla losów naszego Narodu jest nie do przecenienia. Stąd też tkwiące w nas poczucie obowiązku uczestnictwa w obchodach kolejnych rocznic sowieckiej napaści.
Polityka zagraniczna i kwestia zapewnienia bezpieczeństwa była sprawą niezwykle zawiłą w okresie II RP. Mając różne meandry, klęski i sukcesy, ostatecznie jednak nie uchroniła nas owa polityka od wojny z III Rzeszą, prowadzonej niestety w pojedynkę, gdyż na całej linii zawiedli zachodni sojusznicy (Francja i Wielka Brytania) prowadzący tzw. dziwną wojną. Na wschodzie natomiast granica miała pozostać względnie bezpieczna z uwagi na obowiązujący pakt o nieagresji zawarty w 1932 roku, a przedłużony dwa lata później na 10 lat. Jednak ani polscy politycy, ani wojskowi nie wiedzieli wówczas, iż wobec tajnych postanowień paktu Ribbentrop-Mołotow ma on już właściwie żadne znaczenie. W ostatnich dniach poprzedzających Kampanię Wrześniową ministrowie zagraniczni III Rzeszy i ZSRR podzielili strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej, dokonując jednocześnie IV rozbioru Polski. Hitler i Stalin stali się sojusznikami, a na nasz kraj zapadł wyrok, który wykonany został w dwóch aktach - dnia 1 i 17 września.

Te niekiedy szkolne informacje wymagają przypominania biorąc pod uwagę mierną kondycję świadomości historycznej polskiego społeczeństwa. Dlatego postanowiliśmy przed i w trakcie oficjalnych obchodów przypomnieć mieszkańcom Rzeszowa kilka aspektów związanych z datą 17 września, wymienionych po części już powyżej. Otóż rozdając kilkaset ulotek staraliśmy się zwrócić uwagę, że nie jest to wydarzenie oderwane od pewnego kontekstu historycznego, lecz jest skrupulatnym wypełnieniem tajnych ustaleń i protokołów. Armia Czerwona przekraczając bez wypowiedzenia wojny granice II RP czynnie wypełniały sojusznicze zobowiązania wobec nazistowskich Niemiec, czego najlepszym dowodem wspólna defilada w Brześciu Litewskim. Czy ta sama armia, bratająca się z Wermachtem mogła być wyzwolicielem okupowanych przez niego ziem w roku 1944 i 1945? Czy można zatem ukazywać ją w tej roli jak czynią to mniej skrycie lub też jawnie (świętując dzień 22 lipca) polscy postkomuniści z SLD. Odpowiedź jest jasna. W skali europejskiej natomiast odpowiednie pojmowaniu kolei losów związanych z II Wojną Światową zatruwa od dłuższego czasu polityka historyczna Kremla, która zbrodniczą Armię Czerwoną kreuje na wyzwolicieli znacznej części Europy od "faszyzmu" (faszyzm w przeciwieństwie do narodowego-socjalizmu jest tworem włoskim), czego ZSRR miał dokonać po przystąpieniu do wojny w roku .. 1941. Wtedy to napadł ten kraj Adolf Hitler, niedawny sojusznik w chociażby rozgrabieniu Polski. Jako Polacy nie możemy ulec tym sztuczkom polityki kremlowskiej, gdyż polska data 17 września najlepiej oświetla prawdę. Taki też przekaz miał wpłynąć z rozdawanych ulotek rozdawanych na ulicy 3 Maja, w asyście naszych okolicznościowych transparentów.

Jednym z punktów obchodów w których braliśmy następnie udział była msza święta w kościele Świętego Krzyża. Ciekawe aspekty zostały poruszone w jej kazaniu. Oprócz przypomnienia tragicznych aspektów i następstw jakie niósł za sobą 17 września 1939 roku, czyli ofiary walk, mordy na jeńcach, wywózki na sybir, prześladowania, brutalna stalinizacja, a w dłuższej perspektywie zainstalowanie się zbrodniczego systemu, zwrócono uwagę też na pewien mechanizm. Na bagnetach Armii Czerwonej przyniesiono tu drugi ustrój, który między innymi poprzez brutalną ateizację miał zniewolić człowieka, miłującego do tej pory Boga i Ojczyznę. Widoczna była chęć zaprowadzenia nowej "religii", gdzie relikwiami będzie sierp i młot, a wcielonym bogiem - wódz Stalin. Głoszący kazanie przypominając pokrótce "zasługi" polskich intelektualistów dla wychwalania tamtego systemu i Stalina przeszedł do zaprezentowania analogi do czasów dzisiejszych jaka płynie z lekcji historii. Dzisiaj ludziom chcącym stale pielęgnować tradycyjne wartości i wyznawać nieśmiertelne hasło 'Bóg Honor Ojczyzna' też chce się wszczepić nowego bożka, tylko że już nie za pomocą bagnetów. Metody inne i bożek inny, a jest nim nie kto inny jak demokracja. Ona nie wiedzieć czemu jest źródłem i wyznacznikiem. Jak głosił kapłan nie ma już głosu sumienia - jest liczba głosów, nie ma już prawdy - jest liczba głosów, nie ma wolności - jest liczba głosów, nie ma pełnej niepodległości - jest liczba głosów itp. Wobec wszechogarniającej politycznej poprawności cieszyły słowa padające z ambony dotykające takich problemów.

Po skończonej mszy uformował się pochód, który z pieśniami i litanią narodu polskiego miał przejść ulicami miasta pod Krzyż Ofiar Komunizmu. Będąc jego częścią wraz z flagami na kijach, transparentem i flagą narodową-sektorówką dotarliśmy do miejsca docelowego, maszerując wspólnie z kibicami Resovii. Tam odmówiono kolejne modlitwy i odśpiewano Rotę, podczas której rozwinęliśmy kolejny transparent, tym razem podświetlany pirotechniką co dało całkiem udany efekt. Kolejnym akordem obchodów w tym miejscu było złożenie kwiatów, w których również uczestniczyliśmy obok oficjeli i parlamentarzystów. Na zakończenie odśpiewano hymn państwowy. Zostając jeszcze chwile na pamiątkowe zdjęcia, załapaliśmy się na rozmowę m.in. z byłym ministrem obrony panem Szeremietiewem oraz osobami zainteresowanymi ewentualną współpracą. Wcześniej natomiast obecność zaznaczona w różny sposób spotkała się z pewnym zainteresowaniem lokalnych mediów.
Na zdjęcia z udanej i owocnej akcji oraz obecności na obchodach rocznicy agresji sowieckiej zapraszamy do działu Galeria.