Do niedorzecznych posunięć rządu wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Tym razem za sprawą minister Hall wielu Polaków ma okazję się przekonać o antynarodowych elementach polityki tegoż rządu. Chodź sprawa ma swą o wiele dalszą proweniencję teraz uzyskała szersze echo za sprawą głodówki protestacyjnej w jednym z krakowskich kościołów.
Wspomniany protest, który podjęła grupa byłych krakowskich opozycjonistów, dotyczy głównie zmian dotyczących kwestii nauczania historii. Dziedzina wiedzy, która przez wątpliwe "autorytety" i główny nurt medialny była latami wyśmiewana i bagatelizowana jako nieużyteczna. W tych duchu postąpił także rząd, który chce, aby młodzi uczniowie uczyli się historii w zasadzie tylko do 1 klasy liceum. Czy takie szkolnictwo da wkraczającym w dorosłość Polakom podstawę wiedzy na temat narodowej historii, jej bolączek i klęsk, a także (co ważniejsze) dni chwały? Czy nastolatkowie z gimnazjum będą w stanie zrozumieć, pojąć i zapamiętać podstawową problematykę najnowszej historii Polski, gdyż w liceum takiej szansy nie będzie?
Dlatego też reforma została mocno skrytykowana przez szereg środowisk. Pani minister broniąc się wytykała oponentom niekompetencję.
jednak jak donosi jedna ze stron:
Rada Naukowa Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego (skupiająca wszystkich pracowników naukowych – historyków z UJ) przyjęła dziś ważną uchwałę. Oto jej treść:
Zamiar drastycznego ograniczenia edukacji historycznej w szkołach średnich od 1 września 2012 roku budził i budzi nadal nasz zdecydowany sprzeciw. Dawaliśmy temu wyraz kilkakrotnie w różnej formie, krytykując ministerialne rozporządzenia. Niestety, bezskutecznie.Dlatego też ze zrozumieniem przyjmujemy protest grona ludzi, byłych opozycjonistów, ale także historyków i zarazem rodziców, który ma dramatyczną postać głodówki. Wierzymy, że nie jest on protestem bezsilnych i wyrażamy pełną solidarność z jego uczestnikami.Rada Naukowa UJ, 23 III 2012
Uchwała została przyjęta JEDNOGŁOŚNIE.
W imieniu Rady podpisali ją przewodniczący Rady, prof. zw. dr hab. Krzysztof Ożóg oraz dyrektor Instytutu, prof. dr hab. Stanisław Sroka
Czy ten głos ministerstwo edukacji też zignoruje?
Obrońcy "reformy" często używają argumentu, iż wypowiadają się przeciwko niej ludzie niekompetentni.
Jeśli wszyscy historycy z UJ są niekompetentni, także najwybitniejsi historycy z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk (m.in. dyrektor, przewodniczący Rady Naukowej, redaktor naczelny "Kwartalnika Historycznego"), ponad setka profesorów wyższych uczelni – historyków, z takimi "oszołomami" jak Andrzej Paczkowski, Piotr Wandycz, Adam Zamoyski czy Bohdan Cywiński... – czyli ci wszyscy, którzy na piśmie protestowali przeciw zmianom wprowadzanym przez panią minister Hall – to kto ma kompetencje, by oceniać historię i jej miejsce w nauczaniu?
za: wpolityce.pl
Poniżej jeszcze wywiad z jednym z sygnatariuszy owej uchwały prof. Andrzejem Nowakiem
Byla minister edukacji Katarzyna Hall powiedziała mi, że teraz nauka historii będzie skuteczniejsza i bardziej pogłębiona. Zgadza pan się z tym?
- Jak to się stało, że w gronie tych, którzy zaprotestowali jej rozporządzeniu ograniczającemu i powtórzę to raz jeszcze z całą odpowiedzialnością drastycznie ograniczającemu naukę historii w szkole średniej, zaprotestował prof. Andrzej Paczkowski,prof. Wojciech Kriegseisen dyrektor Instytutu Historii PAN, prof. Andrzeja Rachuba przewodniczący Rady Naukowej IH PAN, prof. Piotr Wandycz z Uniwersytetu w Yale najwybitniejszy chyba polski historyk czy prof. Adam Zamoyski najbardziej poczytny obecnie polski historyk na świecie. Jest jeszcze do setka innych profesorów historii, najrozmaitszych orientacji politycznych lub nie werbalizująca swoich przekonań politycznych. Wspólnie uznali, że ta reforma jest niebezpieczna i szkodzi obecności historii w szkołach.
To stanowisko jest też podtrzymywane, gdy trwa krakowska głodówka?
- Tak. Dziś Rada Naukowa Instytutu Historii Uniwersytetu Jagielońskiego, skupiająca wszystkich pracowników naukowych IH UJ, podjęła jednomyślnie, bez żadnego głosu sprzeciwu, uchwałę protestującą raz jeszcze przeciwko skandalicznym zmianom wprowadzanym przez panią Hall i wspierającą głodujących w kościele św. Stanisława Kostki.
Pani Hall wskazuje do debaty z protestującymi dwie osoby, ekspertów którzy przygotowywali nową podstawę programową z historii: Jerzego Bracisiewicza i Aleksandra Pawlickiego.
- Nie słyszałem tych nazwisk. Obie osoby szanuję, ale nie są to osoby znane w kręgach specjalistów od historii. Jeśli wybitni historycy mają przeciwne zdanie niż ci doradcy pani Hall, to można zauważyć czyj autorytet w zakresie historii jest tutaj większy.
Na czym pana zdaniem polega największe zło nowej podstawy programowej?
- Na założeniu, że historia nie jest potrzebna dojrzałym obywatelom Rzeczpospolitej. To jest najprostsze stwierdzenie, które opieram na stwierdzeniu, że na pierwszej klasie liceum kończy się de facto obowiązek nauczania przedmiotu o nazwie historia. Nie ma go już jako obowiązkowego w klasie drugiej i trzeciej liceum. To jest fakt, któremu nie da się zaprzeczyć. Ogromna większość uczniów, co najmniej 90 proc. nie wybierze profilu historycznego, bo to nie jest profil humanistyczny jak czasem twierdzą obrońcy tej reformy.
Kto więc wybierze rozszerzoną historię w liceum?
- Tylko ten, kto uzna, że historia będzie mu potrzebna do dostania się na studia. W tej chwili są to tylko studia historyczne. Studia prawnicze już nie, dlatego, że w ostatnich latach większość uniwersytetów zrezygnowała z przedłożenia oceny z historii na maturze jako warunku wstępu na studia. W tej sytuacji tylko niewielka mniejszość wybierze ten przedmiot. Do tej pory wszyscy uczniowie liceum byli zobowiązani do nauki historii w liceum przez trzy lata.
Zwolennicy reformy mówią o przedmiocie „Historia i społeczeństwo” uczonego w ostatnich dwóch latach liceum, że ma skutecznie nauczyć dziejów współczesnych.
- Ale to jest tylko namiastka historii. Ten przedmiot łączy w sobie spuściznę czy resztki po trzech przedmiotach czyli: „Historii”, „Wiedzy o społeczeństwie” czy „Wiedzy o kulturze”, która zanika w nowym programie licealnym. Na miejsce trzech przedmiotów mamy tylko jeden, którego objętość godzinowa jest taka jak dawniej jednego. Jest więc oczywiste, że mniej jest miejsca na samą historię. Najgorsze jest jednak to, że w ramach tego kadłubka jakim jest „Historia i społeczeństwo” nie proponuje się żadnego rdzenia wspólnego bloku dla uczniów. Nie ma wspólnego kanonu, tylko propozycja dziewięciu bloków tematycznych, z których nauczyciel wybiera cztery. Jeden nauczyciel może więc wybrać: rodzinę i społeczeństwo, gospodarkę czy wojsko, ale inny wybierze już coś innego. Uczniowie nie będą więc po skończeniu szkoły mieli wspólnej płaszczyzny porozumienia o polskiej i europejskiej historii XX w, bo wybiorą sobie zupełnie różne bloki. Nie każdy pójdzie też do liceum i nie już usłyszy o historii XX w. Minister Hall propagowała reformę ze swoimi zwolennikami jako skuteczną naukę historii i jej wzbogacenie, ale jest to po prostu kłamstwo.
Rozmawiał Jarosław Wróblewski
za: fronda.pl
Coś nam się wydaje, i nie tylko nam zresztą, że owa reforma ma o wiele głębszy podtekst i sens.
Doskonale oddaje to rysunek satyryczny Andrzeja Krauze:
Każdy nie powinien mieć problemów z odczytaniem tego przesłania.
Dlatego jako Polacy brońmy nauki naszej historii wśród młodego pokolenia i nie bądźmy jedynie baranami wystawionymi może nie na pożarcie, ale na łatwo przychodzące sterowanie.
Wysyłajmy listy, apele, podpisujemy petycję.
Przeżyliśmy Ruska, przeżyjemy i Tuska!
Przeżyliśmy Ruska, przeżyjemy i Tuska!