Nowa strona internetowa

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Patrioci czy nacjonaliści? - odpowiedź słowami Zygmunta Balickiego na dzisiejsze dylematy

Śledząc niekiedy fora internetowe i dyskusje w komentarzach przy okazji akcji Narodowego Rzeszowa można natrafić na pewne polemiki internautów. Jedni zapewne w dobrej wierze, inni w złej starają się siebie wzajemnie przekonać co do oceny naszej grupy - jedni utrzymują, że "oni" (w domyśle działacze NR) to patrioci, drudzy z kolei bez cienia wątpliwości twierdzą, iż jesteśmy nacjonalistami. Rodzą się automatycznie pewne dylematy: kim tak naprawdę jesteśmy, czy oba pojęcia się wzajemnie wykluczają, jaki zachodzi między nimi związek i jaka jest ich głębia znaczeniowa. Ten inauguracyjny tekst nowego działu Publicystyka/Idea ma odpowiedzieć na te pytania i rozbieżności. 





W gruncie rzeczy odpowiedź na te tylko pozornie łatwe problemy wymagałaby sporej słownej ekwilibrystyki. Dlatego postanowiłem posłużyć się w tym celu słowami Zygmunta Balickiego. Jest on klasykiem polskiej myśli politycznej, a jednocześnie jednym z "ojców założycieli" Narodowej Demokracji - najpotężniejszej formacji ideowej w swym społeczno-politycznym oddziaływaniu ostatnich dekad zaborów oraz okresu międzywojennego. Do tej siły nie nawiązujemy w linii prostej z racji odmiennych warunków geopolitycznych, socjologicznych, kulturowych oraz z powodów bardziej przyziemnych - jesteśmy drobnym plutonem wobec potężnej armii jaką była endecja. Jednak spośród wszystkich formacji ideowych, intelektualnych, politycznych jakie zaistniały w nowoczesnej i najnowszej Polsce, do nie jest nam zdecydowanie najbliżej, z nią się utożsamiamy, jej blask byśmy chcieli wskrzesić. Jak już wspomniałem jednym z ideologów i organizatorów Narodowej Demokracji był Zygmunt Balicki, którego słowa z artykułu "Nacjonalizm a patriotyzm" posłużą nam do odpowiedzi na dylematy zarysowane w pierwszym akapicie. Był to umysł wybitny i przenikliwy, dlatego jego myśli mają zwięzły, klarowny, acz głęboki charakter, a co najważniejsze mimo upływu ponad wieku, nadal nie tracą na aktualności. 

Wróćmy zatem do tytułowego pytania: patrioci czy nacjonaliści? i oddajmy "głos" Balickiemu:




Nacjonalizm jest prądem narodowo-politycznym, który się rozwija z wzrastającą siłą wśród wszystkich niemal społeczeństw współczesnych, nie jest atoli – wbrew pozorom – prądem międzynarodowym, ale raczej powszechnym (...)

Nacjonalizm wypływa z patriotyzmu, na nim się opiera i wart jest w każdym narodzie tyle, co jego patriotyzm, ale nader tylko powierzchowny sąd może utożsamiać jedno zjawisko i pojęcie z drugim. Gdy się czegoś nie rozumie, mówi się zazwyczaj, że to nic nowego, inna tylko postać rzeczy dawno znanej i to postać skażona, toteż przeciwnicy ideowi nacjonalizmu upatrują w nim coś w rodzaju patriotycznego zwyrodnienia – przejaw zaborczego narodowego szowinizmu [podkreślenie Jot]. Otóż stosunek wzajemny patriotyzmu i nacjonalizmu zasługuje na ustalenie ze względu na doniosłość obu zjawisk, zwłaszcza w życiu narodów, znajdujących się w takim jak nasz położeniu (...)

Patriotyzm jest uczuciem zbiorowym i niczym tylko uczuciem. Składają się na niego poczucie jednorodności, a więc i solidarności w łonie narodu, przywiązanie do wspólnych tradycji dziejowych, języka, często wierzeń, obyczajów, kultury własnej, poczucie swej odrębności od narodów otaczających, jednakowe odczuwanie zbiorowej pomyślności lub niepowodzeń, wreszcie dążenie do zachowania własnego typu narodowego. Odczuwanie i uczucie należą do najprostszych zjawisk duchowych, dlatego to budzenie się świadomości narodowej poczynać się zawsze musi od budzenia się patriotyzmu.
Jeżeli patriotyzm jest uczuciem narodowym, to nacjonalizm jest narodową myślą, która bez podłoża uczuciowego ani powstać, ani rozwinąć się nie może, stanowi jednak zjawisko duchowe bardziej złożone, przypuszcza bowiem istnienie wśród zbiorowości pewnego przynajmniej stopnia organizacji, a w każdym razie ujęcia opinii publicznej w karby dyrektyw obowiązujących. Znaczy to, że muszą powstać pewne ośrodki w społeczeństwie, zdolne do zbiorowego myślenia o losach i przyszłości narodu i stanowiące laboratorium tego, co nazywamy polityką narodową. Patriotyzm obraca się jedynie w dziedzinie masowego, ale rozproszonego odczuwania stanów wewnętrznych i doznań zewnętrznych, oraz odruchowego lub uczuciowego na nie reagowania, skoro jednak tylko zjawia się w łonie narodu myśl przewodnia, dążąca planowo do przeprowadzenia pewnych celów w zakresie obrony, wzmocnienia i ekspansji narodu, powstają już w jego łonie zaczątki nacjonalizmu (...)

Nie należy utożsamiać myśli narodowej z pewną doktryną filozoficzno-socjologiczną lub inną, a tym mniej nadawać nacjonalizmowi znaczenie jakiejś doktryny międzynarodowej. Dlatego to określenie Paola Arcari, że „patriotyzm jest uczuciem, nacjonalizm zaś doktryną”, jest nieścisłe, aczkolwiek w swym przeciwstawieniu zawiera jądro prawdy, o tyle jednak tylko, o ile jest przeciwstawieniem prądu uczuciowego, przenikającego naród – prądowi umysłowemu, mianowicie myśli narodowej, powstającej w jego łonie (...))

Jedna tylko konieczna przesłanka wypływa z istoty samej nacjonalizmu – to ujmowanie narodu nie jako sumy jednorodnych jednostek (co mogłoby być wystarczającym dla wyprowadzenia zjawiska patriotyzmu uczuciowego), ale jako zbiorowości organicznej, posiadającej swoją budowę społeczną i powołanej przeto do stanowienia odrębnej, terytorialnej indywidualności międzynarodowej. W tym znaczeniu Meneniusz Agrippa, ze swą przypowieścią o potrzebie zgodnych funkcji różnych narządów ciała ludzkiego, był prekursorem pojęć nacjonalistycznych (...))

Do spełnienia zadań tak złożonych i tak daleko idących, do stworzenia planu działania przynajmniej na przeciąg życia jednego pokolenia, do nakreślenia całokształtu celów narodowych – patriotyzm, choćby najsilniejszy, ale będący tylko uczuciem, nie wystarcza. Co więcej, siła uczucia, nie ujęta w karby rozumu politycznego, może często krzyżować dobrze i trzeźwo pomyślane plany (...)

Nacjonalizm bez podstaw mocnego patriotyzmu będzie zawsze formacją kaleką, jak w Rosji np., gdzie jest on wyrazicielem nie tyle interesów narodowo-państwowych rosyjskich, ile koterii, z najróżnorodniejszych złożonej żywiołów, obrabiającej sprawy własne: miejsce patriotyzmu uczuciowego zastępuje w niej szowinizm mózgowy, a politykę narodową – budzenie fałszywych apetytów i prowokowanie starć niepotrzebnych.
Z drugiej atoli strony patriotyzm bez nacjonalizmu nie zdobędzie się nigdy na prawdziwą politykę narodową. Wymownym przykładem pod tym względem służyć może Galicja. Nikt nie odmówi patriotyzmu tym, co sterowali sprawą polską w Galicji od czasów ery konstytucyjnej, wkrótce jednak po jej zaprowadzeniu przerwała się łączność między ich patriotyzmem a polityką narodową, którą zwekslowano na Wiedeń, utożsamiając interesy państwa z interesami polskimi. Węgrów i Czechów uchronił od tego wcześnie rozbudzony nacjonalizm, Polacy natomiast, aczkolwiek okazali się technicznie bardzo dobrymi politykami, zatracili łączność między patriotyzmem a myślą narodową, spuścili z oka całość spraw polskich i patrzą na nie do dziś dnia z punktu widzenia interesów austriackich.
W Polsce nacjonalizm powstał samorzutnie, wcześniej niż wśród wielu innych narodów i najzupełniej niezależnie od wzorów obcych. Za dowód służyć tu może fakt na pozór formalny, a jednak przekonywający: prąd, który go wytworzył, nie przybrał nazwy nacjonalizmu, nie przeczuwał nawet, że w innych krajach powstaną kierunki analogiczne i dojdą pod pewnymi względami do wniosków zadziwiająco podobnych, jak np. nacjonalizm romański. W Polsce regestrowano tylko ex post niektóre zdobycze obcej myśli na tym polu, własną jednak skierowano nie na wytworzenie doktryny, lecz na obudzenie polskiej myśli narodowej i na położenie podwalin planowej i celowej polityki narodu.



Tekst wydrukowany w: Z. Balicki, Parlamentaryzm. Wybór , pod red. P. Korysia, Kraków    2008.






Komentarz do tego tego tekstu wydaje się w zasadzie zbędny, ale zasygnalizujemy rzeczy najbardziej istotne dla odpowiedzi na postawione pytanie. 
Okazuje się, iż jest ono sztuczne i bezcelowe. Nie da się na nie dać jednoznacznej odpowiedzi, gdyż porównywane są do siebie rzeczy kompletnie nieprzystające: patriotyzm jako pewna gama uczuć i emocji wspólnych dla zbiorowości oraz nacjonalizm jak głębiej podbudowany zamysł polityczny starający się uporządkować owe uczucia i nakierować na realne działanie. Niepotrzebne są zatem ewentualne dywagacje ludzi obserwujących nasze poczynania, niezależnie czy z aprobatą czy niechęcią. Niepotrzebne, bowiem nikt do jednej opcji nas nie jest w stanie przypisać.

Jesteśmy patriotami, bo bez tego nie moglibyśmy być nacjonalistami. Jesteśmy nacjonalistami, gdyż sam patriotyzm jest niewystarczający - byłby zahamowaniem naturalnych dążeń człowieka (Polaka) do wybicia się na wyższy poziom samoświadomości społecznej i politycznej, która w tak zdefiniowanym patriotyzmie spełnić się nie może. 

Dlatego nic nie skrywając i mając do tego pełne prawo definiujemy się jako patrioci i nacjonaliści, w czym nie ma kompletnie sprzeczności, a wręcz logiczna spójność. 


                                                                                                                          Jot