Śledząc niekiedy fora internetowe i dyskusje w komentarzach przy okazji akcji Narodowego Rzeszowa można natrafić na pewne polemiki internautów. Jedni zapewne w dobrej wierze, inni w złej starają się siebie wzajemnie przekonać co do oceny naszej grupy - jedni utrzymują, że "oni" (w domyśle działacze NR) to patrioci, drudzy z kolei bez cienia wątpliwości twierdzą, iż jesteśmy nacjonalistami. Rodzą się automatycznie pewne dylematy: kim tak naprawdę jesteśmy, czy oba pojęcia się wzajemnie wykluczają, jaki zachodzi między nimi związek i jaka jest ich głębia znaczeniowa. Ten inauguracyjny tekst nowego działu Publicystyka/Idea ma odpowiedzieć na te pytania i rozbieżności.
W gruncie rzeczy odpowiedź na te tylko pozornie łatwe problemy wymagałaby sporej słownej ekwilibrystyki. Dlatego postanowiłem
posłużyć się w tym celu słowami Zygmunta Balickiego. Jest on
klasykiem polskiej myśli politycznej, a jednocześnie jednym z "ojców
założycieli" Narodowej Demokracji - najpotężniejszej formacji ideowej w
swym społeczno-politycznym oddziaływaniu ostatnich dekad zaborów oraz okresu
międzywojennego. Do tej siły nie nawiązujemy w linii prostej z racji odmiennych
warunków geopolitycznych, socjologicznych, kulturowych oraz z powodów bardziej
przyziemnych - jesteśmy drobnym plutonem wobec potężnej armii jaką była
endecja. Jednak spośród wszystkich formacji ideowych, intelektualnych,
politycznych jakie zaistniały w nowoczesnej i najnowszej Polsce, do nie jest
nam zdecydowanie najbliżej, z nią się utożsamiamy, jej blask byśmy chcieli
wskrzesić. Jak już wspomniałem jednym z ideologów i organizatorów Narodowej
Demokracji był Zygmunt Balicki, którego słowa z artykułu "Nacjonalizm a
patriotyzm" posłużą nam do odpowiedzi na dylematy zarysowane w pierwszym
akapicie. Był to umysł wybitny i przenikliwy, dlatego jego myśli mają zwięzły,
klarowny, acz głęboki charakter, a co najważniejsze mimo upływu ponad wieku,
nadal nie tracą na aktualności.
Wróćmy zatem do tytułowego pytania: patrioci czy
nacjonaliści? i oddajmy "głos" Balickiemu:
Nacjonalizm jest prądem narodowo-politycznym,
który się rozwija
z wzrastającą siłą wśród wszystkich niemal społeczeństw
współczesnych, nie jest atoli – wbrew pozorom –
prądem międzynarodowym, ale raczej powszechnym (...)
Nacjonalizm
wypływa z patriotyzmu, na nim się opiera i wart jest w każdym narodzie
tyle, co jego patriotyzm, ale nader tylko powierzchowny sąd może utożsamiać
jedno zjawisko i pojęcie z drugim. Gdy się czegoś nie rozumie, mówi się
zazwyczaj, że to nic nowego, inna tylko postać rzeczy dawno znanej i to postać
skażona, toteż przeciwnicy ideowi nacjonalizmu upatrują w nim coś w
rodzaju patriotycznego zwyrodnienia – przejaw zaborczego narodowego
szowinizmu [podkreślenie Jot]. Otóż stosunek wzajemny
patriotyzmu i nacjonalizmu zasługuje na ustalenie ze względu na doniosłość
obu zjawisk, zwłaszcza w życiu narodów, znajdujących się w takim jak nasz
położeniu (...)
Patriotyzm
jest uczuciem zbiorowym i niczym tylko uczuciem. Składają się na niego poczucie jednorodności, a więc i solidarności w
łonie narodu, przywiązanie do wspólnych tradycji dziejowych, języka, często
wierzeń, obyczajów, kultury własnej, poczucie swej odrębności od narodów
otaczających, jednakowe odczuwanie zbiorowej pomyślności lub niepowodzeń,
wreszcie dążenie do zachowania własnego typu narodowego. Odczuwanie i uczucie
należą do najprostszych zjawisk duchowych, dlatego to budzenie się świadomości
narodowej poczynać się zawsze musi od budzenia się patriotyzmu.
Jeżeli patriotyzm
jest uczuciem narodowym, to nacjonalizm jest narodową myślą, która
bez podłoża uczuciowego ani powstać, ani rozwinąć się nie może, stanowi jednak
zjawisko duchowe bardziej złożone, przypuszcza bowiem istnienie wśród
zbiorowości pewnego przynajmniej stopnia organizacji, a w każdym razie ujęcia
opinii publicznej w karby dyrektyw obowiązujących. Znaczy to, że muszą powstać
pewne ośrodki w społeczeństwie, zdolne do zbiorowego myślenia o losach i
przyszłości narodu i stanowiące laboratorium tego, co nazywamy polityką
narodową. Patriotyzm obraca się jedynie w dziedzinie masowego, ale rozproszonego
odczuwania stanów wewnętrznych i doznań zewnętrznych, oraz odruchowego lub
uczuciowego na nie reagowania, skoro jednak tylko zjawia się w łonie narodu
myśl przewodnia, dążąca planowo do przeprowadzenia pewnych celów w zakresie
obrony, wzmocnienia i ekspansji narodu, powstają już w jego łonie zaczątki
nacjonalizmu (...)
Nie należy
utożsamiać myśli narodowej z pewną doktryną filozoficzno-socjologiczną lub
inną, a tym mniej nadawać nacjonalizmowi znaczenie jakiejś doktryny
międzynarodowej. Dlatego to określenie Paola Arcari, że „patriotyzm jest
uczuciem, nacjonalizm zaś doktryną”, jest nieścisłe, aczkolwiek w swym
przeciwstawieniu zawiera jądro prawdy, o tyle jednak tylko, o ile jest
przeciwstawieniem prądu uczuciowego, przenikającego naród – prądowi umysłowemu,
mianowicie myśli narodowej, powstającej w jego łonie (...))
Jedna tylko
konieczna przesłanka wypływa z istoty samej nacjonalizmu – to ujmowanie narodu
nie jako sumy jednorodnych jednostek (co mogłoby być wystarczającym dla
wyprowadzenia zjawiska patriotyzmu uczuciowego), ale jako zbiorowości
organicznej, posiadającej swoją budowę społeczną i powołanej przeto do
stanowienia odrębnej, terytorialnej indywidualności międzynarodowej. W tym
znaczeniu Meneniusz Agrippa, ze swą przypowieścią o potrzebie zgodnych funkcji
różnych narządów ciała ludzkiego, był prekursorem pojęć nacjonalistycznych (...))
Do spełnienia zadań
tak złożonych i tak daleko idących, do stworzenia planu działania przynajmniej
na przeciąg życia jednego pokolenia, do nakreślenia całokształtu celów
narodowych – patriotyzm, choćby najsilniejszy, ale będący tylko
uczuciem, nie wystarcza. Co więcej, siła uczucia, nie ujęta w karby rozumu
politycznego, może często krzyżować dobrze i trzeźwo pomyślane plany (...)
Nacjonalizm
bez podstaw mocnego patriotyzmu będzie zawsze formacją kaleką, jak w Rosji np., gdzie jest on wyrazicielem nie tyle interesów
narodowo-państwowych rosyjskich, ile koterii, z najróżnorodniejszych złożonej
żywiołów, obrabiającej sprawy własne: miejsce patriotyzmu uczuciowego zastępuje
w niej szowinizm mózgowy, a politykę narodową – budzenie fałszywych apetytów i
prowokowanie starć niepotrzebnych.
Z drugiej
atoli strony patriotyzm bez nacjonalizmu nie zdobędzie się nigdy na prawdziwą
politykę narodową. Wymownym przykładem
pod tym względem służyć może Galicja. Nikt nie odmówi patriotyzmu tym, co
sterowali sprawą polską w Galicji od czasów ery konstytucyjnej, wkrótce jednak
po jej zaprowadzeniu przerwała się łączność między ich patriotyzmem a polityką
narodową, którą zwekslowano na Wiedeń, utożsamiając interesy państwa z
interesami polskimi. Węgrów i Czechów uchronił od tego wcześnie rozbudzony
nacjonalizm, Polacy natomiast, aczkolwiek okazali się technicznie bardzo
dobrymi politykami, zatracili łączność między patriotyzmem a myślą narodową,
spuścili z oka całość spraw polskich i patrzą na nie do dziś dnia z punktu
widzenia interesów austriackich.
W Polsce
nacjonalizm powstał samorzutnie, wcześniej niż wśród wielu innych narodów i
najzupełniej niezależnie od wzorów obcych. Za dowód służyć tu może fakt na
pozór formalny, a jednak przekonywający: prąd, który go wytworzył, nie przybrał
nazwy nacjonalizmu, nie przeczuwał nawet, że w innych krajach powstaną kierunki
analogiczne i dojdą pod pewnymi względami do wniosków zadziwiająco podobnych,
jak np. nacjonalizm romański. W Polsce regestrowano tylko ex
post niektóre zdobycze obcej myśli na tym polu, własną jednak skierowano
nie na wytworzenie doktryny, lecz na obudzenie polskiej myśli narodowej i na
położenie podwalin planowej i celowej polityki narodu.
Tekst wydrukowany w: Z. Balicki, Parlamentaryzm.
Wybór , pod red. P. Korysia, Kraków 2008.
Komentarz do tego tego tekstu wydaje się w
zasadzie zbędny, ale zasygnalizujemy rzeczy najbardziej istotne dla odpowiedzi
na postawione pytanie.
Okazuje się, iż jest ono sztuczne i bezcelowe.
Nie da się na nie dać jednoznacznej odpowiedzi, gdyż porównywane są do siebie
rzeczy kompletnie nieprzystające: patriotyzm jako pewna gama uczuć i emocji
wspólnych dla zbiorowości oraz nacjonalizm jak głębiej podbudowany zamysł
polityczny starający się uporządkować owe uczucia i nakierować na realne
działanie. Niepotrzebne są zatem ewentualne dywagacje ludzi obserwujących nasze
poczynania, niezależnie czy z aprobatą czy niechęcią. Niepotrzebne, bowiem nikt
do jednej opcji nas nie jest w stanie przypisać.
Jesteśmy patriotami, bo bez tego nie moglibyśmy
być nacjonalistami. Jesteśmy nacjonalistami, gdyż sam patriotyzm jest
niewystarczający - byłby zahamowaniem naturalnych dążeń człowieka (Polaka) do
wybicia się na wyższy poziom samoświadomości społecznej i politycznej, która w
tak zdefiniowanym patriotyzmie spełnić się nie może.
Dlatego nic nie skrywając i mając do tego pełne
prawo definiujemy się jako patrioci i nacjonaliści, w czym nie ma kompletnie
sprzeczności, a wręcz logiczna spójność.
Jot