Wzorem poprzedniego roku działacze Narodowego Rzeszowa zorganizowali manifestację patriotyczną, która upamiętniała ofiary zbrodni komunistycznych oraz podnosiła bieżące społeczno-ekonomiczne problemy Polaków. Tym samym znów przybrała ona dwuczęściowy charakter. Marsz, którzy przeszedł głównymi deptakami stolicy województwa zgromadził blisko 400 osób. Poniżej relacja z tego wydarzenia.
Marsz patriotyczny rozpoczął się pod pomnikiem Armii Krajowej. Wśród zbierających się manifestantów rozdano niemal 100 pochodni, flagi narodowe oraz sporo zniczy. Gdy na miejsce dotarły już ostatnie przyjezdne ekipy uformowana została kolumna marszowa, którą otaczały liczne banery i transparenty. Tego dnia zjawiło się w Rzeszowie wiele środowisk narodowych z województwa (m.in z Dębicy, Tarnobrzega, Mielca, Kolbuszowej) oraz z poza regionu (Małopolscy Patrioci i Narodowa Łęczna). Kolejny raz w naszym marszu brali udział związkowcy z Solidarności, którzy objęli nad nim również patronat. Wszystkim serdecznie dziękujemy za przybycie.
W pierwszej części naszego marszu przypominaliśmy zbrodnie komunistyczne podczas rewolty na Wybrzeżu w 1970 roku oraz w czasie stanu wojennego. Jednocześnie domagaliśmy się ukarania winnych tamtych aktów przemocy na narodzie. Te kwestie zostały również podniesiony podczas dwóch przemówień zamykających pierwszą część marszu, co nastąpiło pod krzyżem misyjny przy kościele farnym (miejsce to związane jest z historią rzeszowskiej opozycji niepodległościowej z czasów PRL-u). Nie zabrakło jednak także odniesień do współczesności. Przedstawiciel Solidarności słusznie zaznaczył, że dzisiejsza władza kieruje w stronę niepokornej, młodej części społeczeństwa policyjną agresję.
Po przemowach zgromadzeni złożyli znicze pod krzyżem oraz odmówili krótką modlitwę w intencji ofiar stanu wojennego i wydarzeń na Wybrzeżu.
Druga część dotyczyła już stricte współczesności, a głównie sytuacji społeczno-gospodarczej. W tym celu na czele manifestacji pojawił się baner: "Socjalizm już był, kapitalizm nie działa - NARODOWY SOLIDARYZM, krzyczy Polska cała". Swój stosunek do obecnych problemów manifestanci wyrazili także w okrzykach. Dało się usłyszeć: "Nie Irlandia, nie Chicago - Praca w Polsce dla Polaków", "Donald matole, chce godnej pracy o szkole", "Praca, Wolność, Nacjonalizm", "Nie zaciskaj pasa - zaciśnij pięść", "Rząd do roboty, za tysiąc złoty", "Wczoraj Moskwa dziś Bruksela, suwerenność nam odbiera".
Finał tej części manifestacji przewidziany był pod urzędem wojewódzkim, gdzie zgromadzeni wysłuchali zamykającego przemówienia. Rozwinięto w nim główne ideowe przesłanie marszu. Zaznaczono, że mimo formalnej zmiany systemu patologiczne zachowania władzy się nie zmieniły. Establishment polityczny i medialny wyzywa uczestników od bandytów za spalenie jakiejś tęczy, gdy tymczasem prawdziwy bandytyzm jest gdzie indziej. W tym celu przemawiający wyliczył, w zbiorowym akcie oskarżenia rządów III RP, niektóre antyosiągnięcia republiki okrągłego stołu. W myśl tego prawdziwym bandytyzmem jest kazać ludziom pracować za 1000 zł, stworzenie złodziejskiego system emerytalnego, wyprzedanie majątku narodowego, kolosalne i rosnące zadłużenie państwa, sprowokowanie katastrofalnej sytuacji demograficznej, wreszcie zmuszenie ponad 2 milionów ludzi do emigracji. To są prawdziwe zbrodnie, które należy napiętnować.
W tym kontekście dostało się również premierowi Tuskowi, który w ostatnich wypowiedziach utrzymywał, że w żyjemy w kraju dostatnim oraz dyskredytował manifestowanie w okresie świątecznym.
Ostatnim akordem przemówienia, a zarazem manifestacji, było złożenie pod ścianą urzędu paru rekwizytów. Były to zdjęcia płonących budynków komitetów wojewódzkich PZPR z Grudnia 1970 ze Szczecina i Gdańska. Wraz z nimi młodzi Polacy zostawili tam sztachety, cegłówki i kamienie - oprócz gołych pięści niekiedy jedyna broń ówczesnych wojowników o wolną Polskę i chleb dla swoich dzieci.
Były to swoiste "dary" dla władz III RP za ich wcześniej wymienione antyosiągnięcia. Ten symboliczny akt miał stanowić historyczną przestrogę dla rządzących naszym krajem oraz przypomnieć, że polskie społeczeństwo nie jest i nie było do końca bezbronne. W rekwizytach tych zawierało się także zapewnienie, że wytrzymałość narodu również ma swój kres. Głos wzburzonego społeczeństwa coraz donioślej woła o opamiętanie i zejście z drogi pchającej Ojczyznę ku przepaści.